Rowerem przez kraj bogów
- "Oglądałeś wczoraj zachód słońca w Oia?" - słyszę kogoś z prawej strony.
- "Przepraszam, jakiego obiektywu używasz do zachodów słońca" - to pytanie 
dochodzi gdzieś z tyłu
 | Uśmiecham się z lekkim zdziwieniem. Zawsze około godziny 
siódmej wieczorem tysiące turystów na Santorini wsiadają do samochodów
 i 
autobusów, dosiadają wypożyczonych motorków i rowerów aby dostać się w jedno 
miejsce - miasteczko Oia - tylko po to, by zobaczyć zachód słońca - ponoć 
najładniejszy na całych Cykladach. Bardzo ciekawie
 i sympatycznie to wszystko wygląda - 
nagle całe wybrzeże: kawiarenki, domki, ruiny jakiegoś zameczka i kościoły 
oblegane są przez wielojęzycznych ludzi. Nikt, kto tutaj 
przyjechał na więcej niż jeden dzień nie chce ominąć zachodu słońca w Oia. 
Nieważne skąd jesteś i ile masz lat - tak jak inni gapisz się na przemian w 
słońce, morze i wiatrak...
 ... Całą Grecję postrzegam jako kraj bardzo bezpieczny - jej 
mieszkańcy są naprawdę mili, uprzejmi, otwarci i uczciwi a bezpieczeństwa tutaj 
nie można w żaden sposób porównywać z sytuacją we Włoszech czy Hiszpanii. Ja 
jako rowerzysta traktowany byłem ze sporą sympatią - rozbicie namiotu nie 
stanowi żadnego problemu i często zauważałem uśmiech życzliwości na twarzach 
tubylców. Większość klaksonów, które słyszałem na drodze wyrażała pozdrowienia i 
życzenia powodzenia (zabawne, że to się bardzo łatwo wyczuwa). Na wyspach Grecy 
są chyba jeszcze bardziej otwarci dla turystów tym bardziej, że ich życie w 
dużej mierze opiera się na obsłudze
 przyjeżdżających gości - prowadzą hotele, 
tawerny,
 wypożyczalnie samochodów i skuterków.
 A turyści - przynajmniej ci, 
którzy przyjeżdżają tutaj
 w maju i czerwcu - również nie szukają zaczepki,
 a raczej odpoczynku i radości. Dlatego często
 pomimo tłumów na ulicach wszyscy 
uśmiechają się
 do siebie serdecznie.
 Całą atmosferę ujmuje nazwa jednej z 
restauracji na Santorini:
 "It's a beautiful day today".
  .:. 21 dni podróży,.:. przejechane ponad 1400 km
 |